Oglądając reklamy w telewizji jesteśmy wprost bombardowani tematyką medyczną, czyli: lekami, suplementami oraz remediami służącymi dosłownie na wszystko. Tabletki na odporności, odżywki na włosy, syropy na kaszel czy też inne medykamenty mają zrobić tak, byśmy byli wiecznie piękni, młodzi i pełni wigoru.
Niegdyś znano tylko dwie metody lecznicze. Co więcej, uważano je za skuteczne przez bardzo długi czas. Jedna to flebotomia (czyli puszczanie krwi) a drugie laksacja (czyli hmmm… przeczyszczenie). Tak leczono dolegliwości u dzieci i dorosłych. Niektóre z metod, patrząc z naszej dzisiejszej perspektywy, mogłyby odesłać na niejednego na tamten świat, ale cóż skoro nie znano inaczej…
W jednym z poradników możemy przeczytać, np. jak radzono sobie ze wzdęciami. Dzisiaj można wziąć sobie Ulgix czy inny medykament, a dawniej… Dosłownie brano kawałek drewnianej rurki (zwanej Szyryngą), wbijano w tyłek i wyciągano wiatry… Niedobre powietrze schodziło niczym z przekutego balonika na jarmarku… A na zatwardzenie? Dla dzieci poleca się dodać mysich łajen w liczbie 3 do polewki. Autor gwarantuje, że purgnie 😉 Cóż, miejmy nadzieję, że lekko 😉
Można zatem powiedzieć, że przeczyszczenie dobre jest na wszystko, ale chyba nie dla wszystkich. W takich przypadkach nowej mocy nabiera powiedzenie Primum non nocere.


72, Archiwum Brezów z Siekierzyniec, Brezowie, sygn. 47
BS
393.